Niestety, różnorakie zajęcia robią swoje i ciężko jest regularnie oraz często zamieszczać posty na blogu - a żeby były one jeszcze zabawne to już w ogóle. Nie będzie tu więc deklaracji, że od dziś 4 prześmieszne posty dziennie. Niemniej, dziękuję za wsparcie w komentarzach, które na pewno mnie dopinguje do tych wynurzeń. No ale wracamy do komiksów:
Powyższy rysunek to klasyczny Wirus. Przeanalizujmy po kolei rozmówców.
Ten blondyn, który już się na blogu pojawił, wygłasza dosyć odważną tezę, że komputery najnowszej generacji są w sklepach na Times Square. Charakterystyczny jest sposób rysowania tej postaci - autorzy zaczynają od zarysu głowy, a następnie z zamkniętymi oczyma dorysowują twarz.
Z wypowiedzi "ile tu jest dyskietek" nie ma się co śmiać - najwięksi wizjonerzy science-fiction błędnie przewidywali rozwój techniki. Natomiast z tego, że wypowiada to koleś z dwiema fryzurami (lewa i prawa) już można.
Woody Allen potwierdza, że jest Woodym Allenem, poprzez swoją nieśmiałość i czarnowidztwo.
A ten czwarty przystojny młodzieniec w odlotowej kurtce nauczył mnie nowego słowa - lelak (choć Firefox mi podkreśla na czerwono) to inaczej ignorant, laik.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uwielbiam taką tandetę :)
OdpowiedzUsuńDziadowskie rysunki i kretyńskie dialogi. Po co ja w ogóle czytałem tych wszystkich mistrzów komiksu - przecież takie "Wirusy" dają sto razy więcej rozrywki.
Pzdr.
trochę się naczekaliśmy na następną notkę ale oto jest - dzięki i czekam na następne :)
OdpowiedzUsuńten z prawej to trochę jkby Kaneda. jakby stanął tyłem to możnaby sprawdzić czy ma pigułę.
OdpowiedzUsuńNie znałeś nigdy słowa "lelak"? Ja słyszę je od dzieciństwa :P.
OdpowiedzUsuńLelak to takie kochane moje slowko z Podlasia... Bardzo pieknie wytlumaczone. Lelak bowiem, to niedorajda i glupek :)
OdpowiedzUsuń